Wigierska podróż w rytmie slow – wspomnienie z rejsu po jeziorze Wigry
Myślami wciąż wracam nad jezioro Wigry, to była wyjątkowa podróż – nieśpieszna, pełna pięknych widoków, natury i smaków, które zostają w pamięci na długo. Wszystko zaczęło się w Osadzie na Cyplu – kameralnym polu namiotowym tuż nad brzegiem jeziora, gdzie czas płynie wolniej, a człowiek od razu czuje, że jest we właściwym miejscu.
Na rejs wyruszyliśmy elektryczną motorówką, jedną z dwóch dostępnych motorówek – nam trafiła się ta stylowa z lat 60., z eleganckimi detalami i duszą minionej epoki. Silnik pracował tak cicho, że momentami zapominało się, że jesteśmy nim napędzali – zamiast hałasu było tylko chlupotanie wody i śpiew ptaków.
Jezioro Wigry zachwyca od pierwszej chwili. Rozległa tafla wody, kręte, naturalne brzegi, 19 wysp rozrzucone jak zielone punkty i świadomość, że pod nami rozciąga się głębina sięgająca aż 74 metrów. Nasz kapitan, to gaduła, snuł opowieści o geologicznych początkach Wigier, o rybitwach, czaplach i tajemniczych zakonnikach, którzy przez wieki żyli w pokamedulskim klasztorze.
Kiedy dopłynęliśmy na półwysep Wigierski, zaczęliśmy oczywiście od jedzenia. I to jakiego! Najpierw trafiły do naszych rąk legendarne „Pierogi Wigierskie” sprzedawane z przyczepy przy Wigry 4 – już pierwszy kęs zdradzał, że mamy do czynienia z czymś absolutnie wyjątkowym. Kruche ciasto jak faworki, w środku soczyste owoce, a całość złocista, chrupiąca i pachnąca jak wspomnienie dzieciństwa. Receptura jest ściśle tajna i zna tylko pani Teresa, dlatego tylko tutaj można skosztować tego symbolu Wigier.
Po posiłku udaliśmy się na zwiedzanie kompleksu klasztornego – wersja skrócona bo jednak jest dużo chodzenia. Kompleks klasztorny to jeden z najważniejszych zabytków regionu, co prawda dwukrotnie burzony w czasie wojen, ale odbudowany z troską o detale, poszliśmy jeszcze na punkt widokowy – najdalej wysunięty fragment Półwyspu Wigierskiego.
Po zwiedzaniu przyszedł czas na rybę – zjedliśmy ją w smażalni przy Wigry 5. Ryba i frytki – czy można chcieć czegoś więcej? 🙂
Cała wyprawa trwała około dwóch godzin – z czego półtorej spędziliśmy na półwyspie. brak pośpiechu, duża dawka natury, zjawiskowa motorówka – wszystko to sprawiło, że było to coś więcej niż zwykła wycieczka.
Polecam tę przygodę każdemu, kto szuka czegoś prawdziwego – kontaktu z naturą, z historią i ze sobą samym. Wigry potrafią oczarować – i zostają w sercu na długo.
Wybierz datę i godzinę
Szczegóły rezerwacji
Location
{location_name}Liczba osób
Employee
{employee_name}Cena
{reservation_price}Razem: 0 zł